Śląsk – Polska w pigułce?
Katowice jako Polska w soczewce? A może raczej w krzywym zwierciadle? Katarzyna Mlek nie daje jednoznacznych odpowiedzi.
Rodzina pisarki pochodzi ze Śląska, do dziś na Śląsku mieszkają jej przyjaciele. Śląsk kojarzy jej się z wujkiem mówiącym gwarą, z dobrą kuchnią, ale też z brzydkimi osiedlami, na których łatwo schować się przed innymi w takich samych, anonimowych blokach ze swoimi emocjami, bólem, problemami.
Tak jak Sabina z „Zapomnij patrząc na słońce”, której życie potoczyło się zupełnie inaczej niż chciała, za co mści się potem na mężu, dziecku, ale i na samej sobie. Patologia wkrada się do opisywanej rodziny powoli. Gorycz sprzyja agresji, a koszmary dni powracają nocą pod postacią kruka, który pojawia się w snach kilkuletniej Hanki, a czasem także w snach jej matki.
Kruk zadaje zagadki nie do odgadnięcia. Każda z nich okazuje się zapowiedzią kolejnej tragedii, proroctwem zwiastującym nadchodzące nieszczęście. Tyle, że wydarzenia zapowiadane przez pojawiającego się w snach ptaka nie są literacką fikcją.
W fabułę zgrabnie wplecione zostają wydarzenia, o których nie tylko Śląsk, ale i cała Polska długo będzie pamiętać – zawalenie się hali wystawowej w Katowicach, katastrofa w Babach, katastrofa w Szczekocinach. Pojawiają się także wypadki górnicze i bardziej uniwersalne, zdarzające się nie tylko na Śląsku przypadki zaczadzenia w mieszkaniu, znęcania się nad starcami w domach opieki, czy też operacji przeprowadzanych przez pijanych lekarzy.
Takie nagromadzenie tragicznych wątków w jednej powieści robi wrażenie, ale czy wrażenia nie robi ilość głośnych wypadków, do jakich właśnie na Śląsku doszło w ostatnich latach? Katarzyna Mlek zaprzecza, jakoby nawiązanie do tych wydarzeń miało służyć wywołaniu sensacji. Opisywane zajścia dotknęły ją osobiście. W pechowym pociągu w Babach był jej ojciec – na szczęście przeżył; przyjaciółkę cudem uratowano z zaczadzonego mieszkania.
- Mieszkam tu, dlatego tragedie na Śląsku mnie dotykają. Chciałam napisać o ważnych dla mnie wydarzeniach – tłumaczy pisarka. – Najtrudniej było mi zachować zimną krew i nie dać się ponieść na manowce z powodu żalu, współczucia. Bo gdybym dała się ponieść, nie mogłabym opowiedzieć historii, które moim zdaniem wymagały pewnego upamiętnienia.
To, w jaki sposób udało się to w „Zapomnij patrząc na słońce” każdy może ocenić sam. Tysiąclecia są wszędzie, wszędzie są Hanki, pijane Sabiny i ojcowie, którzy gonią za pieniędzmi. Ale, nie wiedzieć czemu, właśnie Śląsk – nie po raz pierwszy – okazał się najlepszą scenerią, by pokazać tę bardziej szarą Polskę w pigułce.