Strefa interesów powstawała wewnątrz Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego
„Czujemy, że te Oscary są też częściowo naszym udziałem. To Oscary dla woj. śląskiego, dla Polski. Jest mi niezwykle przykro, że to nie zostało dziś odpowiednio podkreślone, ale +Strefa interesów+ to w dużej mierze film polski, z pełnią dni zdjęciowych w Polsce” – powiedziała Młynarczyk, kierowniczka Silesia Film Commission, podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
W nocy z niedzieli na poniedziałek twórcy „Strefy interesów” odebrali statuetki Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej za najlepszy film międzynarodowy oraz najlepszy dźwięk.
To brytyjsko-polsko-amerykańska koprodukcja, w którą zaangażowany był Polski Instytut Sztuki Filmowej, a także Instytucja Filmowa Silesia Film. Ze Śląskiego Funduszu Filmowego na produkcję „Strefy interesów” przekazano 400 tys. zł netto. Pracownicy Silesia Film pomagali ekipie filmowej w znalezieniu odpowiednich lokalizacji, a także realizacji zdjęć.
„Przez prawie półtora roku przed wejściem w okres zdjęciowy szukaliśmy z producentami odpowiednich lokacji. Byliśmy mocno zaangażowani w to, aby jak najwięcej dni zdjęciowych odbyło się terenie woj. śląskiego, bo to przekłada się na pieniądze realnie pozostawione w regionie” – podkreśliła Młynarczyk. „Myślę, że to anegdota, którą mogę już opowiedzieć. Pewnego dnia okazało się, że samochód z oświetleniem musi zaparkować przed Śląskimi Sejfami na ul. Mickiewicza w Katowicach, a znacząco przekracza dopuszczalne tam 3,5 tony. Było tylko pół godziny, na załatwienie odpowiedniej zgody. To mogło się udać tylko i wyłącznie dzięki współpracy z zaufaną instytucją, taką jak my. Dlatego filmowcy potrzebują partnerów w regionie. To nie tylko pieniądze, ale wsparcie, realna pomoc i opieka” – wyjaśniła.
Sceny zrealizowane w Śląskich Sejfach ostatecznie nie weszły do filmu. Można w nim za to zobaczyć zdjęcia nakręcone w gmachu Sejmu Śląskiego w Katowicach. To modernistyczny budynek z lat 20. XX w., w którym mieście się obecnie Śląski Urząd Wojewódzki. Twórcy filmu wykorzystali m.in. jego korytarze, Salę Beskidzką oraz Salę Boazeryjną.
Film w reżyserii Jonathana Glazera nawiązuje do głośnej powieści wojennej „Strefa interesów” autorstwa Martina Amisa z 2014 roku, opisującej miłość pomiędzy SS-manem a żoną komendanta obozu koncentracyjnego. Tytułowa Interessengebiet była obszarem wokół KL Auschwitz zarządzanym przez SS. Do 1943 r. Niemcy – chcąc uniemożliwić więźniom kontakt ze światem zewnętrznym i jednocześnie pozbyć się świadków swoich zbrodni – wysiedlili stamtąd około 9 tys. mieszkańców.
Reżyser w centrum filmu umieścił Rudolfa Hössa (w tej roli Christian Friedel), który zorganizował KL Auschwitz, został jego pierwszym komendantem, a później przekształcił go w jeden z największych obozów III Rzeszy. W filmie pokazano życie rodzinne Hössa, jego żony Hedwig (Sandra Huller) oraz piątki dzieci w dużym domu z ogrodem, położonym za obozowym murem. Śpiew ptaków zagłuszają okrzyki ludzi prowadzonych na śmierć, ale nawet one nie zakłócają idyllicznego życia Hössów. Sielankę przerywa dopiero telefon z informacją, że Rudolf zostaje przeniesiony. Hedwig nie chce jednak opuszczać willi. Proponuje mężowi, że zostanie w niej razem z dziećmi.(PAP)
Autor: Patryk Osadnik
pato/ pat/