Mamy problem z diagnozą zapotrzebowania na węgiel
Podczas czwartkowego panelu górniczego Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EKG) prezes Pietraszek był pytany o sytuację spółki m.in. w kontekście zastanego przez obecny zarząd PGG problemu zwałów.
Szef największej spółki węglowej w Unii Europejskiej potwierdził, że problem zwałów jest, choć nie jest to tylko problem PGG - dotyka też sporej części energetyki. „Chciałbym od razu uspokoić, że nie zakładamy wysyłania górników na postojowe - odnoszę się tutaj do publikacji, które się pojawiły w ostatnim czasie” - zastrzegł.
„Staramy się, również po trosze odnosząc się do tego, co czytam w mediach, dostosowywać nasze wydobycie do sytuacji rynkowej. Już zmniejszyliśmy parametry Planu Techniczno-Ekonomicznego, analizujemy sytuację pod kątem kolejnych korekt - i tym samym zmniejszamy wydobycie tak, żeby elastycznie dopasować to, co wydobywamy, do tego, co możemy zbyć” - zasygnalizował.
Wskazał, że spółka stara się rozwiązywać problem zapełnionych obecnie w 85 proc. zwałów, m.in. pracując nad jakością sprzedawanego węgla poprzez mieszanie składników węglowych z różnych kopalń i dostarczanie tym samym odbiorcom towaru o lepszych parametrach.
„Chcemy też być trzy kroki do przodu i przygotowujemy się na jakąś sytuację kryzysową przez zapewnianie miejsc, w których jeśli nie zmieścimy się na naszych zwałach, będziemy w stanie przekierować węgiel na zewnętrzne zwały” - dodał prezes PGG.
Odnosząc się do problemu niskiej i wciąż spadającej wydajności w PGG Pietraszek ocenił, że załóg do wzrostu wydajności przekonywać nie trzeba. Zastrzegł natomiast, że górnictwo węgla energetycznego działa w kooperacji czy koegzystencji z energetyką. „I jakiś rodzaj takiej pozytywnej kalibracji pomiędzy tymi sektorami być musi” - stwierdził.
„My staramy się teraz znaleźć ten punkt, na którym się wesprzemy, na którym staniemy po to, żeby zacząć jeszcze aktywniej uwzględniać w tym wszystkim, co się dzieje w górnictwie, ekonomią. Natomiast mamy mały problem z diagnozą zapotrzebowania na węgiel dla energetyki” - zaakcentował Pietraszek.
Nawiązał przy tym do opracowania PSE, w którym - jak zaznaczył - określono, że w 2034 r. będzie potrzeba 10 mln ton węgla energetycznego dla energetyki zawodowej. Jednocześnie wers wyżej zaznaczono, że jeżeli powstaną opóźnienia związane z rozwojem offshore czy energetyki jądrowej, węgla będzie potrzeba za 10 lat o co najmniej 9 mln ton więcej.
„To jest bardzo istotna różnica związana z planowaniem naszych prac do rozwoju kopalń, prac przygotowawczych. Uważam też, że zakładanie, że import jakoś tę lukę tak po prostu wypełni, nie załatwia sprawy. Więc baza w postaci wspólnej formuły do określenia skalibrowania tego poziomu (zapotrzebowania - PAP) to jest coś, co jest niezmiernie kluczowe dla różnych procesów, w tym również parametru wydajności” - zaznaczył prezes PGG.
Pytany o perspektywy przetrwania Polskiej Grupy Górniczej prezes Pietraszek zaznaczył, że zajmował się górnictwem od innej strony niż dzisiaj, od początku lat 2000, i pamięta, jak i dlaczego kończyły swój los tzw. małe spółki węglowe: Rybnicka, Rudzka, Nadwiślańska, a także później Kompania Węglowa. „To zawsze gdzieś tam się jakoś powtarza” - przyznał.
Szef PGG potwierdził przy tym, że sytuacja górnictwa jako sektora, nie tylko Polskiej Grupy Górniczej, jest bardzo trudna.
„Koszty, które w dużej części wzrosły niezależnie od nas, mają wpływ na naszą sytuację. Tylko pomiędzy 2021 r. i 2023 r. koszty energii wzrosły nam o 140 proc., koszty prac przygotowawczych to wzrost o ponad 200 proc., zakupy różnego rodzaju infrastruktury z dzierżawami urządzeń to wzrost o ponad 100 proc.; w efekcie koszt kwalifikowany, który jest dla nas kluczowym elementem funkcjonowania w krótkim okresie czasu, wzrósł o ponad 130 proc.” - wyliczył.
„Jeśli nałożymy to, co dzieje się na rynku, wolumen węgla, który sprzedajemy i cenę, która jest wyższa w stosunku do tego, co mieliśmy w 2018-2019, ale niższa w stosunku do 2022 r., to mamy duży rozjazd pomiędzy kosztami naszej działalności, które nam wzrosły, a przychodami, które nam zmalały” - przyznał.
Zapewnił, że spółka nie chce działać nerwowo: jest m.in. w kontakcie z PSE i z klientami ws. zapotrzebowania - nawet nie w perspektywie 2034 r. czy 2040 r. - lecz, aby możliwie „dokładnie się skalibrować” na najbliższe 3-5 lat, czyli planować, też kosztowo, prace przygotowawcze i przyszłe wydobycie.
Pietraszek zaznaczył, że razem z wiceprezesem ds. finansowych Bartoszem Kępą obraca pod tym względem każdą złotówkę, aby ją jak najefektywniej wydać, w odniesieniu do core’owego biznesu. „Niezależnie od tego, liczę na dużą otwartość po stronie naszych partnerów, dostawców, usługodawców: rozmawiamy z nimi, rozmawiać będziemy, bo wydaje mi się, że jest tam miejsce na to, żebyśmy odrobinę taniej kupowali niektóre rzeczy” - ocenił.
Dodał, że spółka pracuje, aby większą część prac wykonywać siłami własnymi, zwiększając tym samym wydajność, a także przesuwać środki inwestycyjne w miejsca umożliwiające osiąganie jak najlepszej efektywności.
Ponadto, PGG stara się rozwijać przedsięwzięcia związane z dekarbonizacją, aby przysporzyć przychody, zmniejszać koszty czy wykorzystać specjalistów: projekty odmetanowania z gospodarczym wykorzystaniem metanu, fotowoltaiki w powiązaniu z magazynami energii czy wykorzystania wód dołowych do pomp ciepła.
Na czwartkowym panelu Pietraszek odniósł się też do zawartej w 2021 r. umowy społecznej ws. górnictwa węgla kamiennego, uznając ją za dużą wartość samą w sobie. „Bo tak naprawdę chyba po raz pierwszy wszyscy uczestnicy tego rynku - i strona społeczna, i przedsiębiorcy, i my - mówimy o tym, że wygaszamy górnictwo węgla kamiennego” - zaznaczył.
„To jest jakiś komfort, którego moi poprzednicy nie mieli, bo udawaliśmy, aktywnie zakłamywaliśmy rzeczywistość. Więc ta umowa społeczna nakłada na przedsiębiorców objętych systemem wsparcia obowiązek degresywności - zmniejszania mocy produkcyjnych. Problem to, w jaki sposób, w jakim harmonogramie, w jakim tempie, te moce będziemy zmniejszać” - uściślił.
„Jeśli chcemy to zrobić racjonalnie, to rynek energetyczny wymusza zachowania. Ten spadek, który obserwujemy w stosunku do ostatniego roku, jak w maju ub. roku planowano wydobycie w PGG, a jak ono wygląda w kontekście zapotrzebowania na nasz produkt teraz i na najbliższy rok - to to jest bardzo duży spadek” - zobrazował szef PGG.
„Kluczowe jest zmierzenie tego i określenie, na ile kierujemy się nie tylko przesłankami ekonomicznymi, a na ile jeszcze pamiętamy o roli, która wprost z naszego statutu nie wynika, bo nie mamy w statucie wpisane, że jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo energetyczne państwa, ale też jesteśmy świadomymi uczestnikami tego rynku i utrzymujemy wydobycie, bo a nuż - tak, jak z tymi dwusetkami (energetyczne bloki węglowe klasy 200 megawatów - PAP) - będzie potrzeba, żeby z tego skorzystać, a to kosztuje” - przypomniał.
„Określenie tego w sposób racjonalny, spokojny, jest kluczowe. Jak będziemy mieli to określone, my sobie poradzimy z zaplanowaniem i z przeprowadzaniem tych różnych procesów, które przed branżą stoją” - zadeklarował Leszek Pietraszek.(PAP)
mtb/ pad/ amac/